I went to confession
for the first time in many years.
I didn’t see a priest,
no bars in the confessional.
It was a strange confession,
because the sins were strange too.
I had sinned.
Did I?
Can love be called a sin?
Is it necessary to do penance for the desire of happiness?
Should one expect absolution when one is not guilty but only a victim?
Who can judge my guilt,
who has the power to judge me?
Maybe no one, maybe I myself, or maybe someone who will look down and give a just verdict?
Why do you go to a priest to confess your sins,
Why to a stranger?
Because it is so much easier to shout,
to throw away all the pain somewhere deep inside you.
Or maybe you are not such a stranger anymore?
Why did I confess all this to you?
Why is it better for me now?
Maybe I feel somewhere inside,
somewhere subconsciously,
that you will understand and help me so that I can absolve myself.
Byłem u spowiedzi
pierwszy raz od wielu już lat.
Nie widziałem księdza,
nie widziałem w konfesjonale krat.
Dziwna była to spowiedź,
bo i grzechy były dziwne.
Zgrzeszyłem.
Czyżby?
Czy miłość można nazwać grzechem?
Czy za pragnienie szczęścia trzeba naznaczać pokutę?
Czy trzeba oczekiwać rozgrzeszenia jak nie jest się winnym a ofiarą jedynie?
Któż może rozstrzygnąć winę moją,
kto jest władny by mnie osądzić?
Może nikt, może ja sam a może ktoś, kto spojrzy z góry i sprawiedliwy wyda wyrok?
Dlaczego do księdza się idzie by grzechy swe wyznać,
dlaczego właśnie do obcej osoby?
Bo tak o wiele łatwiej jest wykrzyczeć,
wyrzucić cały ból gdzieś z głębi siebie.
A może nie jesteś już taka obca?
Dlaczego Tobie to wszystko wyznałem?
Dlaczego jest mi teraz lepiej?
Może gdzieś w środku czuję,
gdzieś podświadomie,
że mnie zrozumiesz i pomożesz, abym mógł rozgrzeszyć samego siebie.